Z MIŁOŚCI DO SUBARU: O MIŁOŚCI /CZ. 3/
Myli się ten, kto myśli, że temat miłości w naszej reklamowej serii został już wyczerpany. Nic bardziej mylnego! Owszem, było o uczuciach między płcią piękną a tą nieco mniej urokliwą. W moim artykule związki poddałam wówczas wnikliwej analizie, przyglądając się im od początku do końca, gdzie koniec nie oznaczał bynajmniej rozpadu relacji, lecz trwałe scementowanie dwóch połówek. Następnie było o uczuciach rodziców do swych latorośli – najmłodszych wyposażonych jeszcze w pieluchy, starszych wkraczających w dorosłość i tych już całkiem dojrzałych. Istnieje jednak jeszcze coś takiego jak… miłość do czterech kółek. To właśnie na niej skupię dziś swoje przemyślenia.
Jeśli ktoś z Państwa poświęcił chwilę moim reklamowym artykułom i obejrzał choćby część ze spotów Subaru, do których nawiązywałam, ten z pewnością przyzna mi rację, że wszystkie filmy stworzone zostały przez tych, którzy samochody opatrzone plejadą gwiazd kochają miłością bezwarunkową – dla tych, którzy czują dokładnie to samo. Z miłości do Subaru – tak powstała każda z reklam, do obejrzenia których zachęcałam w kilku ostatnich numerach „Plejad”. I choć uczucie żywione do pojazdu ukryte było w nich pod przykrywką uczuć międzyludzkich, jasnym było, że głównym bohaterem każdego filmu był samochód. Dotychczas nie miałam jeszcze sposobności nawiązać do spotów, w których to właśnie niezwykłe przywiązanie właściciela do swojego pojazdu wysuwa się na plan pierwszy. Zanim jednak pokuszę się o tę grupę reklam, proponuję obejrzenie filmu „Best Friend”. Sentymentalny, utrzymany w spokojnej tonacji, niby banalnie prosty, a niosący ze sobą ogromną dawkę prawdziwego, szczerego uczucia. Aż chciałoby się rzec: „Subaru najlepszym przyjacielem człowieka”…
Jak na prawdziwego przyjaciela przystało, samochód towarzyszy swojemu panu nie tylko w chwilach radosnych, wypełnionych pozytywnymi emocjami. Trwa on u boku kierowcy na dobre i na złe. Życie bajką nie jest, a już na pewno nie taką, która trwa nieustannie. Czasami stawia nas w sytuacjach trudnych, stresujących i przykrych. Jedną z nich, należącą do grupy tych wyjątkowo mało komfortowych, jest dla przykładu decyzja o rzuceniu dotychczasowej pracy. W przypadku większości osób, którym przyszło podjąć taki krok na zawodowej ścieżce życia, owa sytuacja niesie ze sobą potężną dawkę niepokoju i niepewności jutra. Głowę wypełniają wówczas myśli o tym, co będzie dalej i natrętnie męczy nas pytanie: „Co będzie, jeśli nie znajdę kolejnej pracy?”. I choć z całą pewnością podobne negatywne emocje dopadły również bohaterkę spotu „The Cool Driver”, to jej pierwsza reakcja w chwili opuszczania zakładu pracy była nadzwyczaj spokojna. Czyżby najlepszy przyjaciel zaparkowany tuż przy biurowcu sprawdził się tu w roli bufora i wyjątkowo skutecznie zamortyzował zderzenie z rzeczywistością? Zobaczcie sami.
O tym, że samochody Subaru zapewniają najwyższy poziom bezpieczeństwa i chronią przed uderzeniem w dosłownym tego słowa znaczeniu, wiemy doskonale. Dowodzą tego wszystkie testy bezpieczeństwa, w których japońska marka zawsze wypada świetnie. Najwyższe noty uzyskiwane rokrocznie w testach zderzeniowych są dla nas powodem do dumy, a dla wszystkich zainteresowanych kupnem nowego samochodu jednym z tych czynników, które powodują, że wybór pada właśnie na Subaru. Ogromna doza bezpieczeństwa, jaką zapewniają pojazdy z plejadowej rodziny, jest tym, za co naprawdę je kochamy. To one gotowe są ratować nasze życie i wybawiać nas z niezwykle groźnych drogowych opresji, poświęcając niejednokrotnie swój własny żywot. Niestraszne im żadne złomowisko i rozbiórka na części. Oglądając reklamę „They Lived”, momentami trudno nawet wyobrazić sobie, jak straszne chwile musiały wspólnie przeżyć samochody i podróżujące nimi osoby. A jednak… kierowca i pasażerowie przeżyli.
Kolizja drogowa przytrafić może się każdemu, nawet najbardziej doświadczonemu kierowcy. Nasze umiejętności i przygotowanie do prowadzenia pojazdu to tylko połowa sukcesu. Sporo zależy bowiem od innych użytkowników dróg, którzy niestety dość często przeceniają swoje możliwości, tudzież możliwości swoich pojazdów. Kiedy już zatem wydarzy się najgorsze, jakimś cudem wyjdziemy z dramatycznych zdarzeń cało i okaże się, że nasze ukochane autko niestety nie kwalifikuje się już do mechanika i lakiernika, serce rozdziera nam myśl o konieczności odstawienia go tam, gdzie zbiega się los większości pojazdów poszkodowanych w wypadkach. Łza kręci się w oku, a bywa i tak, że ból po rozstaniu z ukochanymi czterema kółkami ciągnie nas na samochodowe cmentarzysko. To tam raz jeszcze chcemy pokłonić się przed przyjacielem, który uratował nam życie. Na złomowisko wrócił również właściciel Legacy, a całe zdarzenie zarejestrowano w reklamie cztery lata temu.
Na szczęście większości pojazdów naszej marki udaje się dożyć sędziwego wieku. Trwałość i jakość wykonania samochodów Subaru zapewniają im długie lata jeżdżenia po trasach mniej i bardziej wyboistych. Większości z nich do późnych lat udaje się zachować również szybkość reakcji i świetną zwinność, które w porę pozwalają unikać kryzysowych sytuacji na drodze. Wszystko to sprawia, że ich właścicielom przez myśl nie przechodzi wizja pozbycia się swoich czterokołowych ulubieńców. Życie pojazdu to wciąż jednak tylko życie i nic nie uchroni go przed końcem. Jeśli już zatem nasz staruszek w naturalny sposób zakończy swój żywot, czujemy potrzebę pożegnania go w sposób godny i z wszelkimi honorami. Wzorem postępowania w tym smutnym momencie niech będzie dla nas zachowanie bohaterów reklamy „Subaru Heaven”. Gdzie bowiem samochodom z gwiazdami na masce byłoby lepiej niż pod niebem gwiazdami usłanym?
No ale dosyć tych smutnych historii. Skupmy się jeszcze przez chwilę na czymś pozytywnym. Dobrze wiemy, że na prawdziwego przyjaciela liczyć można w każdej sytuacji. To on podsuwa nam rozwiązania zawsze wtedy, gdy tego potrzebujemy. W spocie „Wedding” takim przyjacielem okazał się nasz samochód, pomagając parze bohaterów wykonać sprawnie kilka zadań w drodze na wesele znajomych. To dzięki niemu udało się uniknąć znacznego spóźnienia na przyjęcie. Do czasowego poślizgu doszłoby z całą pewnością, gdyby kierowca pozwolił swej partnerce spokojnie „robić się na bóstwo” i przez najbliższe godziny dalej zastanawiać się nad tym, którą kreację wybrać. Przyjaciel na czterech kółkach (i jego bagażnik) owe przygotowania i kilka innych kwestii na szczęście znacznie przyspieszył i dzięki niemu para dojechała na miejsce na czas. Bez gafy mimo wszystko się nie obyło. Sami z pewnością przyznacie jednak, że o to czterokołowca winić już nie można.
A jeśli o przyjacielu mowa… za sprawą naszych pojazdów zyskać można również nowych „przyjaciół”. Czasami możemy się nieźle zdziwić, w czyich oczach zyskujemy podziw i uznanie, podróżując za kółkiem Subaru. Z reklamy „For Life” wynika, że w tej materii samochody spod znaku plejad czynią istne cuda.
Takich i wielu innych powodów, dla których samochodów Subaru po prostu nie da się nie kochać, można mnożyć dziesiątki. Miłość do nich jest również tym, co niejednokrotnie łączy pokolenia. Często przechodzi ona z ojca na syna, czasami nawet na dwóch synów. Co więcej, zamiłowanie do naszej marki jest na tyle silnym wspólnym mianownikiem, że pozwala z czasem naprawić również i te relacje rodzinne, które z biegiem czasu uległy pewnemu pogorszeniu. Taki jest motyw przewodni ubiegłorocznej japońskiej reklamy Forestera. W poruszającym spocie, po który postanowiłam sięgnąć pod koniec moich dzisiejszych rozważań, zaobserwować możemy odbudowę tego, co kiedyś łączyło dwóch braci. Rodzinne więzy udało się tu na powrót uzdrowić i wzmocnić, a wspólna miłość do samochodów tej samej marki pomogła niczym najlepsze lekarstwo.
Za co jeszcze właściciele modeli Subaru są im wdzięczni? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w niezwykłej reklamie „Love Stories”. Nie zawahałam się użyć tu określenia „niezwykła”, bo zdecydowanie odbiega ona od wszystkich pozostałych, do których odnosiłam się dotychczas. Idea spotu oparta jest tutaj na listach adresowanych do samochodów Subaru, a napisanych przez kilku z ich użytkowników. Każda z opowiedzianych historii jest inna i może dotyczyć każdego z nas. To scenariusze, które napisało samo życie i którymi osoby zakochane w japońskiej marce postanowiły się z nami podzielić. Wysłuchajmy ich zatem uważnie, a następnie… spróbujmy dopisać swój własny list.